Babcia na lotnisku jest
od czasów, gdy rezerwacji dokonywało się faksem, czyli od zawsze.
I pewnie będzie jeszcze pracować długo po tym, jak mnie wywalą.
Łączy nas miłość do kawy, a dzieli niechęć do awantur. To
znaczy Babcia krzykaczy ignoruje, a ja wręcz zapraszam do
konfrontacji.
Wpadam lekkim truchtem
spóźnialskiego do terminalu i widzę przy biurku parkę, która
dziarsko nadziera się na Babcię. Otwieram ze zdumieniem oczy, bo
milczenie Pani Zosi, gdyż tak oficjalnie zwracam się do Babci,
potrafi kojąco wpłynąć na każdego furiata, więc ci przy biurku
muszą mieć niezłe ciśnienie. Pękaty facet około
pięćdziesiątki, który przypomina posturą dzika, z tym, że
zamiast kłów ma sumiaste wąsy i jego pokaźnych rozmiarów locha z
trwałą, której żaden pustynny egipski wiatr nie ruszy.
Wytrząsam do kubka
ostatnie kawowe paprochy z wymiętej tytki, wdziewam firmowe ubranko
i z zainteresowaniem przysłuchuję się wrzaskom, bezczelnie przy
tym gapiąc się na ewidentnie wkurzoną parkę. Zanosi się na udany
początek dnia.
- Powtarzam Pani, że
biuro nie poinformowało nas o konieczności posiadania ważnego
paszportu! – facet drze już na całe lotnisko, locha szlocha
spazmatycznie, a Babcia spokojnie stuka placem w zgłoszenie
rezerwacji, gdzie pod informacją o przepisach wjazdowych do Egiptu,
widnieje zamaszysty podpis. Że też musiałem się spóźnić....
- Gó...no mnie obchodzi
co podpisałem! To nasz wyjazd na trzydziestą rocznicę! Żona ma
się znaleźć w tym samolocie i koniec! Jej siostra pracuje w biurze
podróży, więc wie lepiej od Pani jakie dokumenty są wymagane! -
Babcia ignoruje dzikowy stek bzdur poparty groźnymi ruchami wąsów
i ze współczuciem przygląda się płaczącej kobiecie. Jestem już
w temacie i zaczynam kombinować jakby się tu wtrącić w dyskusję,
bo spacyfikowanie takiego głupola to rzadki rarytas.
- Siostra posiada ważny
paszport? - siła spokoju Pani Zosi sprawia, że postanawiam siedzieć
cicho i przyczajony oczekiwać na dalszy rozwój wydarzeń. Zapłakana
kobita kiwa potakująco głową.
- Ze szwagierką mam
jechać?! - facet piekli się i wymachuje grubymi łapami.
- A siostra jest podobna
do Pani? – Babcia kompletnie nie zwraca uwagi na furiata. Kobitka
przełykając łzy znowu potakuje. Czuję mrowienie w żołądku...
- Jeżeli siostra pojawi
się w ciągu czterdziestu minut z paszportem, to za opłatą dwustu
złotych zamienimy uczestnika – siła spokoju pani Zosi sprawia, że
dzik przestaje krzyczeć i tępo patrzy na żonę, która z kolei
wpatruje się załzawionymi oczami we mnie, jakby szukając
potwierdzenia, iż kiełkujący w głowie Babci plan ma jakiekolwiek
szanse powodzenia.
- Siostra nada bagaż i
uzyska kartę pokładową, ale na to kto podejdzie do kontroli
paszportowej nie mamy już wpływu – mówię najspokojniej jak
potrafię i zastanawiam się, czy czasami Babcia nie postanowiła
właśnie dzisiaj odejść z hukiem na emeryturę. Tylko czemu chce
mnie zabrać ze sobą?
- Od nas tego oczywiście
Państwo nie usłyszeli – dopowiadam stanowczo i czuję, że
mrowienie zamienia się skurcz żołądka.
Siostra pojawia się z
paszportem po trzydziestu minutach i Babcia z kamienną twarzą
dokonuje formalności. W napięciu obserwujemy jak nadają bagaż, a
później przechodzą do hali odlotów. Po chwili rozpoczyna się
boarding samolotu.
- Zosiu poje..ło cię na
starość? - pytam retorycznie przechodząc bezwiednie na ty, bo z
hali odlotów wynurza się zielona postać strażnika granicznego,
który wolnym krokiem zmierza w naszym kierunku.
- Pamiętaj idziemy w
zaparte! - Babcia chyba też ma pełno w porach.
- Wy, w tych biurach to
się naoglądacie dziwolągów. Babka leci z mężem do Egiptu i zamiast się cieszyć to ryczy
jak głupia! Co za ludzie! - wopista kręci głową i patrzy na nas
ze zdumieniem czując na twarzy nasz wielki oddech ulgi...
Drogi "Simonie"
OdpowiedzUsuńOd dziś jak spotkam w pracy Babcię będę ją postrzegać zupełnie inaczej.
A swoją drogą, to poziom jej wyje****a na paxów osiąga coraz to nowe szczyty.