środa, 7 stycznia 2015

Kowboj

Turysta w kapeluszu zawsze generuje problemy. Obojętnie czy przykrywa czerep czarnym melonikiem, korkowym safari czy fantazyjną panamą. Wystarczy, że moje czujne oko dostrzeże w morzu podróżujących głów wesoło podskakujący kapelusik, a natychmiast uruchamiam system alarmowy i przechodzę w tryb "chowaj się!". Niestety, podrygujący ze złości właściciel kowbojskiego nakrycia głowy ewidentnie mnie namierzył i wręcz obleśnie oblizywał się na mój widok, zbliżając się szybkim krokiem. Towarzyszyła mu rozdygotana i bliska płaczu młodziutka pracownica odpraw bagażowych. Kowboj rozpoczynał wakacje od prowadzenia 1:0.
- Czy Pan jesteś przedstawicielem biura? - facet, już z daleka zaczął głośno drzeć nalanego ryja. Dokładnie za jego spoconymi plecami, popołudniowe czerwcowe słońce przebijało się przez brudne szyby terminala oświetlając złotą aureolą jego lekko otyłą postać, którą oprócz wspomnianego nakrycia głowy ozdabiał pasiasty trykocik i wakacyjne szorty na krzywych i białych jak mąka nogach.
- Zaraz mnie zastrzeli i będzie jak w westernie – pomyślałem zaniepokojony, niemniej potakująco skinąłem głową czekając na rozwój wydarzeń. W końcu dobra lotniskowa pyskówka z powodzeniem zastępuje popołudniową kawę, a kowboj, zachęcony zgnojeniem niedoświadczonej laski z checkinu, ewidentnie domagał się konfrontacji na wyższym poziomie.
- Możesz się zwijać, bo już tu nie pracujesz! - facet z hukiem rzucił na blat kopertę z voucherem podróżnym, a dziewczyna wzdrygnęła się przestraszona.
- W takim razie pozostaje mi tylko życzyć udanych wakacji – wybrałem wariant postępowania al'a Monty Python i odwróciłem się plecami do krzyczącego, wykonując gest zamykania stanowiska. Jakiś feralny ten lot do Turcji..... Dopiero początek sezonu, a już kolejna osoba wysyła mnie na zwolnienie. W odróżnieniu od ostatniej idiotki, która udawała znaną prawniczkę, tym razem wywala mnie z roboty kowboj grający prezesa.
- Moment! Czy ty wiesz kim ja jestem? Kupiłem pakiet PREMIUM!!! - awanturnik ewidentnie potrzebował dowartościowania. Na moje oko pakiet last minute all inclusive za 999 zł.
- I w związku z tym w czym możemy Panu pomóc? - zapytałem ze zjadliwą uprzejmością nieszczęśnika, który za dodatkowych dziewięćdziesiąt złotych nabył prawo do odprawy bez kolejki, wcześniejszej rezerwacji miejsca w samolocie, darmowego napoju bezalkoholowego oraz tzw. prasy, czyli wczorajszej "wyborczej" lub "rzepy".
- Powiedz tej głupiej piź...dzie, że ma mi dać tego zapłaconego drinka i zabrać walizki, a ty załatw, żebym nie musiał stać w tej kolejce – kowboj o duszy prezesa nie przebierał w słowach i jednocześnie wskazywał ręką na długaśną linię pasażerów czekających do kontroli bezpieczeństwa.
- Przysługuje Panu ekspresowa odprawa bagażowa, niemniej walizkę dostarcza Pan do niej sam, a napój otrzyma Pan od stewardessy na pokładzie. Kolejka do kontroli bagażu podręcznego jest jedna dla wszystkich – na tym etapie informacje o braku alkoholu w wymarzonym drinku mu darowałem. Mój ton głosu wyzzuty był z wszelkich zbędnych emocji. Dla potrzeb profesjonalnej obsługi klienta brzmiała w nim jednak delikatna nuta współczucia. Moja praca polega na obdzieraniu ludzi z marzeń i podobno jestem w tym perfekcyjny, ale też zdarzają mi się chwile słabości.
- W tym momencie biorę telefon do ręki i już cię tu nie ma, jeba..ny chamie! - kapelusz, aż podskoczył furiatowi na głowie, a otyła twarz spurpurowiała z nerwów. Dziewczyna z obsługi musiała być nowa, bo aż cofnęła się ze strachu. Zatęskniłem za Iką. Wspólnie doprowadzilibyśmy gościa do rezygnacji z wakacji, a tak została mi tylko dywersja.
- Jesteście oszustami i ja wam pokażę! - zignorowałem groźbę i jako rasowy wampir energetyczny ładowałem akumulator na całą nockę na lotnisku, a moje źródło energii podskakiwało jak wkurwio..ny skwarek na patelni.
- Nikt nie chce Pana oszukać, a a co więcej staramy się pomóc jak możemy – byłem słodki jak ptasie mleczko.
- Rusz dupę i mnie odpraw – kowboj huknął wulgarnie na wciąż roztrzęsioną laskę.
Dziewczyna drżącymi rękoma podała chamowi kartę pokładową i okleiła czarną tanią walizę, którą złośliwie ustawił na wadze rączką do dołu, tak żeby trudno było nakleić zawieszkę.
- Życzymy udanych wakacji i miłego lotu– uśmiechnąłem się szeroko do naszego jakby nie było klienta.
- Nic wam nie pomoże! Jutro wywalą was z roboty – kowboj rzucił nam miłe słowo na odchodne i wepchnął się w kolejkę do hali odlotów łokciując przy tym brutalnie przypadkową kobietę z dzieckiem.,
- I co teraz? Rzeczywiście nas wywalą? - laska z checkinu musiała być bardzo świeża.
Uśmiechnąłem się już zupełnie szczerze, widząc, że ze stresu zapomniała nakleić na karcie pokładowej kowboja jego części potwierdzenia nadania bagażu. Brak śladów oznaczał przestępstwo doskonałe. Podniosłem słuchawkę i wybrałem numer do sortowni:
- Cześć chłopaki !Za chwilę dojedzie do was wielka czarna walizka. Ona dzisiaj nigdzie nie leci.
- Tylko żeby liczba w raporcie się zgadzała! - na bagażowych zawsze można liczyć.
- Usuń jego bagaż z systemu – nowa potrzebowała szkolenia, bo wpatrywała się we mnie z szeroko rozdziawioną buzią, nic nie rozumiejąc.
- I co teraz? - dziewczyna wciąż domagała się wyjaśnień.
- Pan odbierze walizkę po powrocie z wakacji – znowu uśmiechnąłem się szeroko niczym krokodyl, wyobrażając sobie kowboja biegającego po tureckim lotnisku w poszukiwaniu swojej walizki. 
 W Turcji jest ciepło, więc kapelusz i szorty mu wystarczą. Z resztą obkupi się na bazarach.....

5 komentarzy:

  1. Boskie jak zawsze :))

    OdpowiedzUsuń
  2. dzięki zawsze jak czytam Twoje wpisy poprawi mi sie humor

    OdpowiedzUsuń
  3. A dlaczego nie ma punktu do odznaczenia "Pouczające" ??

    Bo dla mnie jest bardzo, aż chyba w nadchodzącym sezonie wypróbuję...

    OdpowiedzUsuń