- Pan już pracuje? -
pytanie zaskakuje mnie w momencie jak wciągam przez głowę firmową
koszulę. Przeciskam przez służbowe wdzianko swój wielki
poczochrany łeb i zaspanymi oczkami lustruję ciekawskiego
niecierpliwca. Duży, starszawy facet w kapeluszu w maskujące
ciapki, markowym polarze, goreteksowych spodniach i trekkingowych
butach. Całości dopełniają wodoodporna teczka na dokumenty i
przeciwsłoneczne okulary, które wsadził na nos mimo późnej pory.
- Ani chybi jakiś
niespełniony komandos, co siedmiodniowy wyjazd all inclusive odbiera
w kategoriach survivalowej przygody. Dobrze, że wpierw zapytał, a
nie rzucił od razu granatem – moje przemyślenia zachowuję dla siebie i z namaszczeniem
odpalam komputer.
- W czym mogę Panu
pomóc? – koszulę mogę mieć wymiętą, oczy podkrążone i włos
zwichrzony, ale standardy trzymam zawsze i mimo środka nocy staram się, aby w moim zachęcającym uśmiechu było jak najmniej ironii. Komandos wyciąga z
teczki plik papierów.
- Podrukowałem wszystko
co było – informuje mnie głośno i toczy wokół dumnym wzrokiem.
Przyszedłem godzinę
przed czasem, terminal jest pusty, więc z nudów jestem wręcz gotów
zacząć bić brawo. Sterta papierów ma ze trzy centymetry.
Dostrzegam dziesięć stron warunków umowy, potwierdzenie opcji, potwierdzenie
rezerwacji, opis hotelu, korespondencję mailową z biurem, vouchery,
nawet druk reklamacyjny. Z całej kupy świstków wyciągam voucher
hotelowy i potwierdzenie ubezpieczenia.
- Ten papierek pokaże
Pan w hotelu, z tego skorzysta w razie choroby, a do odprawy
zapraszam z samym dowodem – odsuwam pozostałe druki, wśród
których zauważam kartę zatytułowaną "Jak nie zgubić się
na lotnisku".
- Czyli do odprawy z
dowodem i z tym? - komandos zręcznie wyłuskuje z całego bałaganu
pięciostronicową rozpiskę lotu.
- Z samym dowodem –
kręcę przecząco głową.
- Czyli najpierw kładę
to, a później dowód? - dziadek twardo trzyma się planu.
- Kartkę z lotem może
Pan schować – widzę jak w oczach pasażera zaczyna pojawiać się
panika.
- To z czym mam iść do
tej odprawy? - w głosie komandosa pojawia się agresja, a ja z obawą
zaczynam przyglądać się jego wypchanemu wojskowemu plecakowi.
- Najlepiej z samym
dowodem – konsekwentnie rujnuję całą misternie zaplanowaną procedurę.
- To po co ja to wszystko
drukowałem? - rozpacz dziadka jest autentyczna.
- Nigdy nie wiadomo... zawsze będzie można zrobić ognisko, jakby w hotelu było za zimno – nie mogę sobie odmówić małej przyjemności.
- A to czemu służy? –
dziadek zrezygnowany odłożył papiery, ale dorwał się do leżących
na blacie zawieszek bagażowych.
- Wpisuje Pan imię,
nazwisko i zawiesza na rączce.
Facet wyciąga grubą jak
moja noga łapę, przymierza do niej zawieszkę i z przerażeniem
stwierdza:
- Ale na moją rękę się
nie zmieści!
przecież w bojówkach jest najwygodniej! ;) (byle tylko camo zgadzało się z tym na kapeluszu bo inaczej siara :D )
OdpowiedzUsuńNajwygodniej jest w dresie!
OdpowiedzUsuńnie jak masz w nim zmieścić portfel, klucze, fajki i 2 komórki ;P
OdpowiedzUsuńhahahahahahahahaha...Padłam!
OdpowiedzUsuńjak nie zmieści...to nie poleci :)
OdpowiedzUsuńHehe! "Ale na moją rękę się nie zmieści!" nie mogę :D
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post :) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńCiekawa relacja, czekam na więcej
OdpowiedzUsuńNie wiedziałem, że tak to wygląda wszystko.
OdpowiedzUsuńInformacje są po prostu ciekawe. Na innych blogach nie znajdzie się tak ciekawych artykułów, które dostarczają ogromnej wiedzy.
OdpowiedzUsuńBardzo fajne informacje. Nie wiedziałem o tym.
OdpowiedzUsuń_____
https://polska-klasa.pl/
Interesujący blog. Zawiera ciekawe informacje.
OdpowiedzUsuń____
czapka dla dziecka
Bardzo ciekawy wpis, który dał mi do myślenia.
OdpowiedzUsuń