środa, 8 kwietnia 2015

Odprawa bezbiletowa

- Pan już pracuje? - pytanie zaskakuje mnie w momencie jak wciągam przez głowę firmową koszulę. Przeciskam przez służbowe wdzianko swój wielki poczochrany łeb i zaspanymi oczkami lustruję ciekawskiego niecierpliwca. Duży, starszawy facet w kapeluszu w maskujące ciapki, markowym polarze, goreteksowych spodniach i trekkingowych butach. Całości dopełniają wodoodporna teczka na dokumenty i przeciwsłoneczne okulary, które wsadził na nos mimo późnej pory.
- Ani chybi jakiś niespełniony komandos, co siedmiodniowy wyjazd all inclusive odbiera w kategoriach survivalowej przygody. Dobrze, że wpierw zapytał, a nie rzucił od razu granatem – moje przemyślenia zachowuję dla siebie i z namaszczeniem odpalam komputer.
- W czym mogę Panu pomóc? – koszulę mogę mieć wymiętą, oczy podkrążone i włos zwichrzony, ale standardy trzymam zawsze i mimo środka nocy staram się, aby w moim zachęcającym uśmiechu było jak najmniej ironii. Komandos wyciąga z teczki plik papierów.
- Podrukowałem wszystko co było – informuje mnie głośno i toczy wokół dumnym wzrokiem.
Przyszedłem godzinę przed czasem, terminal jest pusty, więc z nudów jestem wręcz gotów zacząć bić brawo. Sterta papierów ma ze trzy centymetry. Dostrzegam dziesięć stron warunków umowy, potwierdzenie opcji, potwierdzenie rezerwacji, opis hotelu, korespondencję mailową z biurem, vouchery, nawet druk reklamacyjny. Z całej kupy świstków wyciągam voucher hotelowy i potwierdzenie ubezpieczenia.
- Ten papierek pokaże Pan w hotelu, z tego skorzysta w razie choroby, a do odprawy zapraszam z samym dowodem – odsuwam pozostałe druki, wśród których zauważam kartę zatytułowaną "Jak nie zgubić się na lotnisku".
- Czyli do odprawy z dowodem i z tym? - komandos zręcznie wyłuskuje z całego bałaganu pięciostronicową rozpiskę lotu.
- Z samym dowodem – kręcę przecząco głową.
- Czyli najpierw kładę to, a później dowód? - dziadek twardo trzyma się planu.
- Kartkę z lotem może Pan schować – widzę jak w oczach pasażera zaczyna pojawiać się panika.
- To z czym mam iść do tej odprawy? - w głosie komandosa pojawia się agresja, a ja z obawą zaczynam przyglądać się jego wypchanemu wojskowemu plecakowi.
- Najlepiej z samym dowodem – konsekwentnie rujnuję całą misternie zaplanowaną procedurę.
- To po co ja to wszystko drukowałem? - rozpacz dziadka jest autentyczna.
- Nigdy nie wiadomo... zawsze będzie można zrobić ognisko, jakby w hotelu było za zimno – nie mogę sobie odmówić małej przyjemności.
- A to czemu służy? – dziadek zrezygnowany odłożył papiery, ale dorwał się do leżących na blacie zawieszek bagażowych.
- Wpisuje Pan imię, nazwisko i zawiesza na rączce.
Facet wyciąga grubą jak moja noga łapę, przymierza do niej zawieszkę i z przerażeniem stwierdza:
- Ale na moją rękę się nie zmieści!

13 komentarzy:

  1. przecież w bojówkach jest najwygodniej! ;) (byle tylko camo zgadzało się z tym na kapeluszu bo inaczej siara :D )

    OdpowiedzUsuń
  2. nie jak masz w nim zmieścić portfel, klucze, fajki i 2 komórki ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. hahahahahahahahaha...Padłam!

    OdpowiedzUsuń
  4. jak nie zmieści...to nie poleci :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hehe! "Ale na moją rękę się nie zmieści!" nie mogę :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ciekawy post :) Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawa relacja, czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiedziałem, że tak to wygląda wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  9. Informacje są po prostu ciekawe. Na innych blogach nie znajdzie się tak ciekawych artykułów, które dostarczają ogromnej wiedzy.

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo fajne informacje. Nie wiedziałem o tym.
    _____
    https://polska-klasa.pl/

    OdpowiedzUsuń
  11. Interesujący blog. Zawiera ciekawe informacje.
    ____
    czapka dla dziecka

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo ciekawy wpis, który dał mi do myślenia.

    OdpowiedzUsuń